Agitator Nowej Fali stanowczo zdynamizował standardy kina swoimi nowatorskimi filmami, od Do utraty tchu po Życie nie jest proste. Francusko-szwajcarski filmowiec Jean-Luc Godard zmarł we wtorek w wieku 91 lat, zabierając ze sobą część historii siódmej sztuki. Zdecydował się na samobójstwo wspomagane – potwierdził AFP doradca jego rodziny. „Pan Godard skorzystał z pomocy prawnej w Szwajcarii w celu dobrowolnego odejścia w związku z «licznymi patologiami powodującymi niepełnosprawność », zgodnie z warunkami raportu medycznego” – wyjaśnił Patrick Jeanneret, potwierdzając informacje opublikowane przez dziennik „Libération”.
Wiecznie zbuntowany, „JLG”, jak go nazywano, od lat mieszkał w Rolle, nad brzegiem Jeziora Genewskiego, uciekając od świata kinematografii. Kilku przechodniów spacerujących w pobliżu jego domu w tej spokojnej okolicy, zdawało się nie wiedzieć o jego śmierci, jak podaje reporter AFP na miejscu zdarzenia. Jego wieloletnia towarzyszka, reżyserka Anne-Marie Miéville, mieszka kilka przecznic dalej. „Jean-Luc Godard odszedł spokojnie w swoim domu w otoczeniu rodziny. Zostanie skremowany” – poinformowała w oświadczeniu. „Nie odbędzie się żadna oficjalna ceremonia” – oznajmiła z myślą o człowieku, który stronił od zaszczytów.
Twórca gwiazd
„JLG” pozostanie jednym z najbardziej wpływowych reżyserów po obu stronach Atlantyku. Dla swoich fanów to genialny prowokator, który zrewolucjonizował kino, a dla swoich krytyków torturowany nerd z niezrozumiałymi filmami. Wraz z jego śmiercią zamyka się rozdział w historii kina, z niezapomnianymi ujęciami: Naga Bardot na łóżku, szepcząca: „Czy podobają ci się moje pośladki” (Pogarda), Belmondo z twarzą umazaną błękitem, uzbrojony w dynamit (Szalony Piotruś), Jean Seberg i jej New York Herald Tribune sprzedana na aukcji na Polach Elizejskich (Do utraty tchu)…
„A Godard stworzył Pogardę i to właśnie z zapartym tchem dołączył do firmamentu ostatnich wielkich twórców gwiazd…” – napisała Brigitte Bardot na Twitterze, zamieszczając swoje zdjęcie, na którym obejmuje filmowca. To właśnie tym filmem dał się poznać Godard, krytyk Cahiers du cinéma urodzony w Paryżu 3 grudnia 1930 roku. Pierwszy film długometrażowy człowieka, który później będzie studiował w szkołach filmowych, zapoczątkował również karierę Jean-Paula Belmondo. Godard, który zamierzał odwrócić się od znienawidzonego przez siebie starego powojennego kina heksagonalnego, pozostanie wraz z François Truffautem liderem reżyserów Nowej Fali. „Godard jest największym filmowcem na świecie” – powiedział. „On nie jest jedynym, który filmuje tak, jak oddycha, ale jest tym, który oddycha najlepiej”.
Dla wielu filmowców wolność i swoboda formy Godarda miała duży wpływ, tak jak w przypadku Amerykanina Quentina Tarantino, który nazwał swoją wytwórnię produkcyjną „Bande à Part”, tytułem filmu Godarda wydanego w 1964 roku. Ale aż do śmierci, „JLG”, którego filmy i deklaracje z biegiem lat stawały się coraz bardziej nieczytelne, nigdy nie szukał jednomyślności, wręcz przeciwnie. Niektórzy oceniali jego twórczość bardziej hermetycznie i pedantycznie niż głęboko, bardziej nudno niż enigmatycznie. A to dlatego, że artysta z oczami ukrytymi pod ciemnymi okularami i cygarem na ustach, nie kręci jak inni, nie montuje jak inni i ma szczególny stosunek do aktorów i aktorek, których nie oszczędza.
Urodzony prowokator
Jako urodzony prowokator, Godard był też ważną, choć nieklasyfikowaną postacią dla lewicy. „Anarchistyczny Helwecjanin”, według słów organizatorów festiwalu w Cannes, do którego odwołania przyczynił się w maju 1968 roku, był jednocześnie dla sytuacjonistów „najgłupszym prochińskim Szwajcarem”. W tym okresie rozpoczął kino wojownicze z 3-minutowymi filmami-traktatami, wypierając swoją dotychczasową twórczość. Chcąc „robić filmy polityczne”, porzucił pojęcie autorstwa. Później, reżyser o propalestyńskim zaangażowaniu, oskarżany czasem o antysemityzm, nakręcił ze swoją ostatnią partnerką Anne-Marie Miéville Tu i wszędzie – film, w którym porównał Żydów do nazistów, co wywołało skandal. Rozgniewał również papieża Jana Pawła II ze Zdrowaś, Mario i nagą Dziewicą na ekranie.
W 2018 roku Festiwal Filmowy w Cannes przyznał mu „specjalną” Złotą Palmę za Imaginacje, nagrodę, której oczywiście nie przyszło mu odebrać, podobnie jak Nagrody Jury w 2014 roku za Pożegnanie z językiem. Słynący z aforyzmów i bon motów człowiek-kino już za życia zaproponował swoje epitafium: „Jean-Luc Godard, wprost przeciwnie”.