Prywatnie bywał nie do zniesienia. Aniołem stawał się dopiero na scenie. Roman Wilhelmi brał życie pełnymi garściami, jakby przeczuwał, że nie ma wiele czasu. Jeszcze na tydzień śmiercią z warszawskiego szpitala planował podbój Francji. Roman Wilhlemi (†55) w ślad za Wojciechem Pszoniakiem i Andrzejem Sewerynem starał się o angaż w teatrach paryskich.