Biblioteki to najlepsze miejsca XXI wieku - ale tylko wtedy, gdy są czymś więcej niż tylko magazynem zakurzonych książek.
W kącie, tuż przy wejściu, dwójka starszych panów i pani idealnie inscenizują stereotypowe wyobrażenie o "bibliotekach". W tweedowych marynarkach siedzą między szybem windy, a klatką schodową, okulary na nosie, gazeta w rękach. Więcej kontroli niż czytania.
Dokładnie taki obraz można było stworzyć sobie w głowie, gdy zajrzało się zimowym popołudniem do Biblioteki Miejskiej w Monachium Gasteig: w bibliotekach można spotkać podstarzałych przedstawicieli klasy inteligenckiej. Niszowa publiczność, zagrożona wyginięciem. Ostatni mieszkańcy już umierającego biotopu. Jeżeli każdy może wyszukiwać informacje w smartfonie, kto potrzebuje bibliotek?
Ale to nie jest właściwe pytanie. Lepsze brzmiałoby: jak powinny wyglądać biblioteki w przyszłości? A bardziej realistyczne: jak nie? Na przykład w Gasteig niewygodne krzesła stoją zapomniane na szarym dywanie. Kawę można dostać tylko w papierowym kubku, na filarze znajduje się maszyna. W oddziałach powiatowych nie wygląda to bardziej zachęcająco. W jednym z nich zaraz po wejściu widok zasłaniają zielono polakierowane stalowe regały. Rejestry książek posegregowanych według tematów - filozofia, religia, autorzy od A do Z - drukowane są na papierowych przekładkach. Na wielu półkach luki, jak otwarte rany w ciele. Niektóre stoją pusto przy ścianie, jakby chciały się przytulić. W końcu niewiele przedmiotów wygląda tak smutno, bezużytecznie i żałośnie jak pusta półka w dużym pokoju.
Choć może to brzmieć paradoksalnie, coraz mniej osób szuka książek w bibliotece. Według niemieckich statystyk bibliotecznych, liczba wypożyczeń książek papierowych w bibliotekach niemieckich stale spada (z 219 milionów egzemplarzy w 2010 r. do 193 milionów egzemplarzy w 2016 r.). Dla kontrastu, saldo wypożyczanych e-booków wciąż rośnie. A książki elektroniczne nie potrzebują metrowych półek.
Ludzie w bibliotece szukają czegoś innego: miejsca, w którym nie tylko znajdą wiedzę, ale także rozrywkę, perspektywę, wymianę. Chcą bezpłatnie surfować po Internecie, umawiać się na spotkania, brać udział w wieczorze autorskim, śledzić dyskusję lub po prostu zabić czas. Freelancerzy mogą w bibliotekach odnaleźć swoje miejsce pracy, uchodźcy mają bezpłatny dostęp do Wi-Fi i mogą tu spędzić trochę czasu, podczas gdy często w zatłoczonych schroniskach nie ma miejsca. Ale nie tylko uchodźcy potrzebują takiej przestrzeni. Socjologia zna pojęcie "trzecie miejsce". Miejsca publiczne, które są odwiedzane obok własnego mieszkania (pierwsze miejsce) i miejsca pracy (drugie miejsce): kawiarnie, kluby, sale koncertowe i biblioteki.
Ray Oldenburg, który wymyślił termin, definiuje "Trzecie miejsce" jako "homes away from home' where unrelated people relate", dom z dala od domu, w którym niespokrewnieni ludzie wchodzą ze sobą w interakcje. Niewiążące miejsca spotkania. “Trzecie miejsce” jest ważne, aby przeciwdziałać malejącemu poczuciu wspólnoty we współczesnych społeczeństwach, wyjaśnia Michael Knoche na antenie Deutschlandfunk. Jednak Oldenburg odwołuje się w swojej definicji wyłącznie do miejsc komercyjnych - salonów fryzjerskich, pubów, kawiarni.
Apple już to zrozumiało. Oczywiste. Dlatego niedawno koncern ogłosił, że rozszerza swoje sklepy na tak zwane ""town squares"", w których ludzie powinni nie tylko konsumować, ale także się zatrzymywać. Kierownicy mogą tam prowadzić warsztaty, a zainteresowani mogą śledzić ich wykłady. Rodzaj równoległej reklamy zorientowanych na technologię uczniów Apple, która wkrótce może zyskać na popularności w Europie. Innymi słowy: społeczna wymiana pod logiem marki.
Zbyt często biblioteki nie zachęcają
Biblioteki są otwarte dla wszystkich, bez wstępu. Tutaj znajduje się wszystko, co kreuje nasz czas: wiedza, dzielenie się i spotkania. Idealne miejsce na demokrację. Profesor Rudolf Hickel z Instytutu Pracy i Ekonomii tak to ujął: "Biblioteki są obok parków, prawdziwymi przestrzeniami publicznymi w naszym społeczeństwie".
Pozostawiając za sobą starszych czytelników gazet w Gasteig i idąc kilka kroków dalej do dużego okna z widokiem na kilka drzew, zmienia się początkowe wrażenie o zakurzonym miejscu dla wykształconej burżuazji. Starsza pani i młody mężczyzna o ciemniejszej skórze głowią się nad stosem kartek. Kilka dziewczyn w chustkach na głowach słucha muzyki przez słuchawki, młody chłopak opadł na krzesło, inny zdjął buty, wyciągnął nogi i ogląda film na swoim laptopie. Jedno piętro wyżej, trzech chłopców siedzi, ich kurtki leżą na krzesłach za nimi, grając w piłkę na dużym ekranie. To tutaj spotykają się ludzie różnych środowisk, o różnych zainteresowaniach i intencjach.
Skandynawia jest już o krok dalej. Dokk1 to model nowoczesnej i przyszłościowej biblioteki w duńskim mieście Aarhus. Książki są dostępne tylko w sąsiednich pokojach. Przede wszystkim użytkownicy mają dostęp do 18 000 m2 wolnego miejsca. W zależności od wymagań można przestawiać przegrody i na przykład zorganizować kursy szycia lub inne warsztaty. W oddzielonej przestrzeni dzieci mogą odkrywać książki - lub po prostu się bawić.
"Chcemy, aby użytkownicy przestali postrzegać książki jako cechę wyróżniającą biblioteki" - cytuje szefa Dokk1 gazeta Die Zeit. Elif Tinaztepe, z firmy architektonicznej Schmidt Hammer Lassen wyjaśnia SZ, że nie definiuje już bibliotek jako miejsca przechowywania książek. Jej wizją było stworzenie "zadaszonej przestrzeni miejskiej". Miejsce, w którym odwiedzający mogą wchodzić skupić się na różnych mediach, ale także na samym sobie.
W Gouda w Holandii znajduje się Chocoladefabriek, obszar, który łączy bibliotekę, restaurację, miejsca pracy i uniwersytet ludowy w jednym miejscu. Od samego początku tak było to zaplanowane. W Gasteig również znajduje się kawiarnia, biblioteka, uniwersytet. Jednak nie na integracyjnej przestrzeni. Z kolei w Helsinkach odwiedzający mogą zobaczyć, w jaki sposób mieszkańcy mogą pomóc w kształtowaniu swojej biblioteki. Jej otwarcie zaplanowane było na grudzień 2018 r. Kiedy stało się jasne, że ma zostać zbudowana nowa biblioteka, obywatele mogli decydować o nazwie miejsca (Oodi),a także o tym, co chcą przeczytać. Wkrótce będzie osobna sekcja poświęcona literaturze o saunach.
Nie tylko to powinno przyciągać odwiedzających fińską stolicę. Oodi to również platforma, gdzie można wykonywać różnorodne zajęcia. Czytanie książek, przesiadywanie razem, spotkania, praca. Miejsce, gdzie zaspokajane są potrzeby gości zarówno w zakresie koncentracji, jak i komunikacji. Na najwyższym piętrze można się zaszyć, na piętrach poniżej znajdują się miejsca do pracy dla większych i
mniejszych grup. "Wyzwanie dla Oodi polegało na zdefiniowaniu tego, co
powinno być spójne, a co wymienialne i konfigurowalne" - wyjaśnia
architekt Antti Nousjoki.
W bibliotekach przede wszystkim liczy się przestrzeń. Jej otwartość i elastyczność. Bibliotekarze często stają się gospodarzami lub organizatorami, przedstawiając gościom pomysły, dając im przestrzeń i wiedzę do wymiany. Odwiedzający mogą pomóc w kształtowaniu swojej biblioteki, a ich wiedza przynosi korzyści. W Gasteig chciałoby się więcej, ale architektura starego budynku hamuje zmiany. Brak w nim Indywidualnych, oddzielonych powierzchni, otwartych przestrzeni lub więcej światła. Wkrótce zostanie on jednak przebudowany. Kiedy innowacje poskutkują, instytucję będzie można określać czasownikiem, jak sugeruje holenderski bibliotekarz i konsultant Rob Bruijnzeels. Pod neologizmem “my bibliotekujemy" rozumie się biblioteki publiczne nie tylko jako ofertę, ale także jako działanie.
Alternatywą są wielkie korporacje. Apple i Google zdali sobie sprawę, że nadal potrzebują fizycznego świata, aby sprzedawać swoje produkty cyfrowe - mówi Barbara Lison, federalna przewodnicząca Niemieckiego Stowarzyszenia Bibliotek. Nie bez powodu sklepy Apple znajdują się w atrakcyjnej lokalizacji w centrum miasta i są jasno oświetlone oraz przyjazne. Oczywiście, takie modne "town squares" mogą być bardziej atrakcyjne niż wiele niemieckich bibliotek. Z drugiej strony, według Lison, polityka w Niemczech mogłaby zostać zmieniona, tak żeby bibliotekom nadać większe znaczenia. Niezbędne są dotacje finansowe, które nie zawsze udaje się uzyskać bezproblemowo. "Moglibyśmy wykorzystać te zmiany (Apple Town Squares, wyd.), aby wyegzekwować nasze roszczenia." W tych okolicznościach, ale tylko wtedy, demokracja pod znakiem Apple może mieć sens.
Suddeutsche Zeitung