
Posunięcie to nastąpiło po tym, jak pięciu historyków zakwestionowało ustalenia zawarte w książce, w której zespół zajmujący się „nierozwiązanymi sprawami'' starał się rozwikłać długoletnią tajemnicę.
AMSTERDAM — Holenderski wydawca zapowiedział, że wstrzyma publikację bestsellerowej książki Zdrada Anny Frank i usunie ją z księgarń w odpowiedzi na raport historyków, którzy kwestionują jej ustalenia.
Książka twierdziła, że zidentyfikowała informatora, który powiadomił nazistowską policję o kryjówce rodziny Franków, ale autorzy raportu stwierdzili, że wnioski oparte były na „błędnych założeniach” i „niestarannym wykorzystaniu źródeł”.
Wydawnictwo Ambo Anthos, które 17 stycznia wydało holenderskie tłumaczenie książki kanadyjskiej autorki Rosemary Sullivan, oświadczyło we wtorek, że wstrzyma publikację w odpowiedzi na „obalenie” przez pięciu wybitnych holenderskich historyków.
„Na podstawie wniosków płynących z tego raportu zdecydowaliśmy, że książka nie będzie już dostępna” – napisała w oświadczeniu na swojej stronie internetowej firma Ambo Anthos, która w zeszłym miesiącu przeprosiła za książkę. „Zwrócimy się do księgarń o zwrot zapasów”.
Zdrada Anny Frank zyskała światową uwagę po wydaniu, wzmocnioną przez wystąpienie w programie CBS News „60 Minutes” samookreślonego „zespołu do spraw niewyjaśnionych”, kierowanego przez emerytowanego śledczego FBI, którego praca stała się podstawą książki.
Zespół oskarżył Arnolda van den Bergha, holenderskiego notariusza żydowskiego, o wskazanie policji nazistowskiej miejsca, gdzie znajdowała się tajna przybudówka przy Prinsengracht 263 w Amsterdamie, w której rodzina Franków i czterech innych Żydów ukrywało się przez dwa lata. Zostali aresztowani 4 sierpnia 1944 r. i deportowani do obozów koncentracyjnych, gdzie Anne, jej matka i siostra zginęły; tylko ich ojciec, Otto Frank, przeżył wojnę.
Historycy i inni eksperci zajmujący się II wojną światową i Holokaustem bardzo szybko wyrazili wątpliwości co do tego odkrycia, kwestionując główną przesłankę jego argumentacji: że notariusz dysponował listami żydowskich kryjówek, które zostały sporządzone przez Radę Żydowską w Amsterdamie, organizację utworzoną przez okupanta nazistowskiego w 1941 r.
Pieter van Twisk, główny badacz projektu „niewyjaśniona sprawa”, powiedział wówczas w wywiadzie dla „The New York Times”, że dowody na istnienie tych list są „poszlakowe, ale poszlaki to wciąż dowody”.
We wtorek wieczorem Bart Wallet, profesor studiów żydowskich na Uniwersytecie w Amsterdamie, podsumował wyniki badań, których autorami są Raymund Schütz, ekspert ds. holenderskich notariuszy w czasie okupacji niemieckiej, dwóch ekspertów ds. Rady Żydowskiej w Amsterdamie, Laurien Vastenhout i Bart van der Boom, oraz dwóch innych badaczy, Petra van den Boomgaard i Aaldrik Hermans.
„Czuliśmy, że musimy wkroczyć do akcji, ponieważ jesteśmy to winni naszej dyscyplinie” – powiedział profesor Wallet. „Aby można było wysunąć takie twierdzenie”, dodał, „kontekst historyczny musiał być solidny jak skała”. Mimo to, jak stwierdził, „tak nie było, zupełnie nie”.
„Jest jasne, że argumentacja nie wytrzymuje” – podsumował. „Z powodu błędnej interpretacji i widzenia tunelowego, śledztwo błędnie identyfikuje Arnolda van den Bergha jako zdrajcę Anny Frank”.
Podczas wydarzenia, na którym ujawniono raport, Mirjam de Gorter, wnuczka pana van den Bergha, wystosowała emocjonalny publiczny apel do wydawnictwa HarperCollins, które wydało książkę w USA i planuje wydać ją w ponad 20 językach, prosząc o opublikowanie sprostowania i zaprzestanie publikacji.
Pani de Gorter powiedziała, że śledczy z zespołu zwrócili się do niej w 2018 r., nie informując jej, że jej dziadek jest głównym podejrzanym, mimo że – jak pisze Sullivan w książce – już wcześniej poważnie brali go pod uwagę jako zdrajcę.
Z pomocą członków rodziny De Gorter powiedziała, że odkryła, iż latem 1944 r., kiedy Frankowie zostali zdradzeni, pan van den Bergh i jego żona ukrywali się w mieście Laren, przy Leemkuil 11. Widział ich tam przyjaciel Gerard Huijseen, który odnotował ich odwiedziny w swoim dzienniku wojennym. Dzieci van den Berghów ukrywały się już w październiku 1943 r. – opowiada.
„Nie było potrzeby, by mój dziadek ratował rodzinę latem 1944 r.” – powiedziała. „Oni już byli w ukryciu”.
Pani de Gorter powiedziała, że podzieliła się tą informacją z zespołem, ale oni ją zignorowali. Zamiast tego w książce napisano, że rodzina mieszkała w Amsterdamie, a pan van den Bergh odzyskał wolność, podając nazistom swoje adresy.
„Mój dziadek, Arnold van den Bergh, został przedstawiony na całym świecie jako międzynarodowy kozioł ofiarny” – powiedziała. „Tymczasem światowa sława Anne Frank jest wykorzystywana w wyjątkowo nieuczciwy sposób”.
W lutym Europejski Kongres Żydów również wezwał HarperCollins do wycofania książki i „zdystansowania się od kontrowersyjnych twierdzeń historycznych zawartych w książce”.
Wydawnictwo Ambo Anthos wcześniej wstrzymało druk i dystrybucję książki oraz przeprosiło po tym, jak historycy zgłosili pierwsze pytania dotyczące jej ustaleń. „Można było zająć bardziej krytyczne stanowisko” – napisała Tanja Hendriks, wydawca i dyrektor firmy. Pani Hendriks nie odpowiedziała w środę na prośbę o komentarz.
Na stronie internetowej wydawnictwa widnieje teraz napis: „Chcielibyśmy jeszcze raz szczerze przeprosić wszystkich, którzy zostali urażeni treścią tej książki”.
Pan van Twisk, pani Sullivan oraz dokumentalista Thijs Bayens, który był członkiem zespołu mającego zidentyfikować zdrajcę Anny Frank, również nie odpowiedzieli na prośbę o komentarz. Główny śledczy zespołu, były detektyw FBI Vince Pankoke, już wcześniej bronił swojej pracy.
„Do tej pory nie przedstawiono nam żadnego dowodu ani nowej informacji, która byłaby na tyle mocna, by podważyć nasze wnioski” – zaznaczył przed opublikowaniem refutacji. „Scenariusz van den Bergha jest, naszym zdaniem, wciąż najbardziej realną teorią na temat zdrady Prinsengracht 263”.
HarperCollins w oświadczeniu powiedział, że firma nadal podtrzymuje publikację książki.
„Chociaż zdajemy sobie sprawę z tego, że wyniki badań spotkały się z krytyką” – napisano w oświadczeniu – „śledztwo zostało przeprowadzone z szacunkiem i najwyższą starannością w odniesieniu do niezwykle wrażliwego tematu”.