
Disney zyskuje klientów platform streamingowych, podczas gdy wzorst konkurencji słabnie. Jednak portal nie przynosi koncernowi oferującemu rozrywkę zysków. Teraz Disney chce znacznie podnieść ceny.
Walt Disney osiągnął kamień milowy w swoim biznesie streamingowym: po raz pierwszy koncern oferujący rozrywkę znalazł się przed pionierem branży Netflixem pod względem liczby sprzedanych abonamentów. Według zaprezentowanego właśnie raportu kwartalnego jego trzy platformy wideo Disney+, Hulu und ESPN+ osiągnęły wspólnie liczbę 221,1 miliona subskrypcji. W przypadku Netflixa było to ostatnio 220,7 miliona. Podczas gdy Netflix przez dwa kwartały z rzędu zanotował spadek liczby klientów, Disney wciąż pozostaje na kursie ścieżki wzrostu. Jednak Disney może mieć prawdopodobnie mniej klientów ogółem niż Netflix, ponieważ subskrypcje liczone są więcej niż raz, jeśli dostęp do kilku platform kupowany jest jako pakiet.
Wkrótce platformy Disneya staną się jednak znacznie droższe. Koncern zapowiedział na grudzień podwyżkę cen – najpierw na rodzimym amerykańskim rynku. Tak jak Netflix, Disney chce dodatkowo zaoferować tańszy abonament z reklamami. Wyniki kwartalne Disneya były wyższe, niż przewidywały prognozy analityków, kurs akcji wzrósł we czwartek w obrocie handlowym o 4 procent.
Właśnie ze względu na fakt, iż Netflix mierzy się z problemami, na wyniki Disneya oczekiwano tym razem ze szczególnym napięciem. Ogólnie rzecz biorąc, Netflix ze swoimi usługami streamingowymi okazuje się, że jest w dobrej kondycji, jednak jego wizerunek nie pozostaje bez skazy. W przypadku swojej najważniejszej platformy Disney+ koncern zwiększył liczbę swoich subskrybentów o 14,4 miliona do 152,1 miliona. Wynik był znacznie wyższy, niż przewidywali analitycy.
Kropla goryczy
Była to jednak przede wszystkim zasługa działalności zagranicznej, w ostatnim kwartale Disney+ rozpoczął działalność w ponad 50 nowych krajach. Na rodzimym północnoamerykańskim rynku platforma znacznie spowolniła, rejestrując jedynie minimalny wzrost klientów.
Ponadto koncern skorygował swoją średnioterminową analizę, obniżając ją. W 2024 roku oczekuje teraz od 215 do 240 milionów subskrybentów, do tej pory mówiono o liczbie od 230 do 260 milionów. Korektę uzasadniono utratą praw do transmisji meczów krykieta w Indiach. Disney oddalił się również od osiągnięcia zysków ze swoich usług streamingowych. W ostatnim kwartale odnotował stratę operacyjną w wysokości 1,1 miliarda dolarów, przed rokiem było to 293 miliony. Disney obarczył odpowiedzialnością za ów stan rzeczy koszty produkcji i marketingu swoich treści.
Przedsiębiorstwo chce najwyraźniej obciążyć rosnącymi kosztami swoich klientów. Miesięczna cena Disney+ ma wzrosnąć z 7,99 na 10,99 dolarów. Jednocześnie uruchomiona ma zostać wersja serwisu z reklamami w dotychczasowej cenie 7,99 dolarów. Nie jest znana jeszcze ewentualna podwyżka ceny w Niemczech, gdzie Disney+ kosztuje do tej pory 8,99 euro.
W ostatnim czasie również inne platformy podwyższyły swoje ceny. Netflix zwiększył cenę swojego standardowego abonamentu w USA z 13,99 do 15,49 dolarów miesięcznie, z kolei Amazon podwyższył roczną opłatę za program lojalnościowy dla klientów Prime, który obejmuje również usługę wideo, ze 119 do 139 dolarów. Dla Disneya ogłoszone obecnie podwyżki cen mogą nie być ostatnimi.
Wiele filarów
Prezes Bob Chapek powiedział podczas telekonferencji, że wciąż widzi „pole do manewru”. Zwrócił uwagę na fakt, iż Disney na początku pobierał relatywnie niskie opłaty za swoją ofertę streamingową. Wyższe opłaty mają za zadanie redukcję strat serwisu streamingowego. Dąży się do zysków w 2024 roku.